wtorek, 13 stycznia 2015

Blogi z opowiadaniami - u Wstęgi Deszczu

Wstęga Deszczu poprosiła mnie o ocenę swojej twórczości na blogu. Dawno temu współprowadziłam pewną ocenialnię, lecz tym razem było znacznie trudniej. Nie jestem pewna, jak mi się udało.
Postanowiłam wszystko utrzymać w pewnej stylistyce, podobnie jak robiłam to kiedyś. Ech... tyle tytułem wstępu. 

Ocena bloga

http://pisarskatworczoscwstegideszczu.blogspot.com/


Sekretarz wszedł do biblioteki, niosąc skórzaną teczkę z kilkoma listami, jakie dostarczono z samego rana. Przejrzał je pobieżnie już wcześniej, by móc streścić ich zawartość w kilku słowach. Teraz należało tylko przekazać korespondencję Milady i czekać na ewentualne pytania lub komentarze.
Jego pani nie siedziała przy ciemnym biurku, gdzie spodziewał się ją zastać. Zwykle tam właśnie tkwiła, pogrążona w pisaniu, nieobecna dla świata. Czasem też odkładała pióro i przenosiła się na głęboki fotel z książką w dłoniach, by oddać się bez reszty pasjonującej lekturze. 
Tym razem jednak było inaczej. 
Stała przy oknie, zamyślona, wpatrując się w szare niebo. Z pewnością musiała usłyszeć kroki mężczyzny, lecz nawet nie drgnęła. Dopiero po chwili rozbrzmiał jej melodyjny głos.
- Czy posłańcy bardzo zmokli?
- Nie, Milady. Wszyscy zresztą zostali zaproszeni na coś gorącego i teraz szykują się do wyjazdu. Część czeka na odpowiedzi.
- Dobrze. Niedługo powinno zupełnie przestać padać. Promienie słońca przebijają zza chmur. 
Sekretarz nie odpowiedział. Stał wyprostowany i czekał, aż Milady powróci do biurka i usiądzie za nim, a potem skieruje na niego pytające spojrzenie. Szybko i konkretnie opowiedział o tym, co można znaleźć w listach. Poza jednym.
- Powinnaś go sama przeczytać, pani. To... rodzaj zaproszenia.
Milady wzięła zapisany arkusz papieru i pogrążyła się w lekturze. Gdy skończyła, kącik jej ust podniósł się w półuśmiechu.
- Ciekawe... - stwierdziła półgłosem. - Czy ona wie, o co prosi?
- Tak sądzę, pani.
- A jej dzieło?
- Mogę w każdej chwili przynieść. Nie jest tego dużo. 
- Dobrze. Ja w tym czasie przygotuję odpowiedzi dla posłańców. A później... cóż, później spełnię jej prośbę.
Kobieta spojrzała w okno. Na niebie właśnie pojawiała się tęcza, niczym zapowiedź czegoś nowego. Lub powrotu do dawno zapomnianej krainy. 

Jakiś czas później Milady siedziała nad czystym arkuszem, zastanawiając się, jak zacząć list. Zabawne, nigdy wcześniej nie miała podobnych dylematów. 
Wstęgo Deszczu,
długo rozmyślałam, w jakiej formie ująć ocenę Twej opowieści. Najchętniej przyznałabym jej punkty za kolejne elementy składowe, jak to zwykłam czynić przed laty. Zaczęłam odtwarzać nawet schemat, lecz ostatecznie postanowiłam go wykorzystać jedynie jako podsumowanie. Tym bardziej, że dane mi było przeczytać fragmenty dwóch Twoich historii, przez co łatwiej będzie ocenić całokształt.
Już na początku, gdy zaczęłam czytać "Kiedy kolory stają się tęczą", zrozumiałam, że jesteś bardzo młoda. Dopiero później uzyskałam pewność. Twój wiek jest o tyle istotny, że muszę mieć wobec Ciebie inne wymagania. Gdybyś była starsza i pisała tak, jak teraz, moja ocena byłaby znacznie surowsza - jednak w obecnej sytuacji jestem skłonna wyrazić nawet swoje uznanie.
Milady uśmiechnęła się do siebie. Właśnie zabrzmiała jak stara królowa wydająca wyrok na swych poddanych. Chyba powinna bardziej pilnować używanych sformułowań.
Kiedy ktoś prosi mnie o ocenę opowiadania, skupiam swą uwagę na kilku aspektach. Fabuła, świat przedstawiony, bohaterowie, sposób narracji, język i styl... na tyle rzeczy należy spojrzeć, aby być w miarę rzetelnym... Dlatego nie przedłużając już zbytnio, przejdę do sedna.
Doceniam Twoją pomysłowość. Naprawdę. Z łatwością pchasz akcję do przodu, co zwykle jest uznawane za zaletę. Problem polega na tym, że czynisz to zbyt szybko, przez co Twoja twórczość przestaje być prawdziwą opowieścią, a staje się zaledwie jej streszczeniem. Wątek główny pędzi jak na złamanie karku, nie rozwijasz jego potencjału, tylko dodajesz kolejny element akcji. Sprawia to, że w trzech krótkich rozdziałach zamykasz tyle treści, ile mogłoby wypełnić przynajmniej kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt stron. Nie pozwalasz też pojawić się żadnym kwestiom pobocznym, które często wzbogacają powieści. Na plus natomiast mogę zaliczyć próby zaskoczenia czytelnika, jak chociażby w kwestii fałszywego Klucza. Zwroty akcji to jest to, co uprzyjemnia czytanie.
Kolejnym interesującym mnie aspektem jest świat przedstawiony. Przyznam, że mam tu spory problem, ponieważ po tak krótkiej próbce tekstu trudno jest powiedzieć o nim coś więcej. A jednak spróbuję. Niestety, nie jest to Twoja mocna strona, choć w "Zaprzysiężonych" widać pewien postęp w porównaniu do "Kiedy kolory...". Mam na myśli głównie opis snu, jego pierwsza część jest naprawdę wyśmienita. Poza tym jednak niewiele przedstawiania świata u Ciebie. Dochodzi wręcz do tego, że nie mając praktycznie żadnych wskazówek, moja wyobraźnia zlewa go z rzeczywistością. I potem nagle pojawia się nazwa "Hwank", a ja zastanawiam się, skąd to się wzięło. W pierwszym tekście mowa o Krainie Miłości. Są to dwa puste słowa, nie wzbogacone nawet najmniejszym opisem tego miejsca. Szkoda. Natomiast kiedy Maria "Ostentacyjnym ruchem wzięła butelkę wody, pół bochenka chleba i dwa jabłka oraz spakowała rzeczy do modrego plecaka."  - zamrugałam ze zdziwienia. To dla odmiany przywiodło na myśl chłopa wyruszającego z domu za pracą, ewentualnie stare baśnie ludowe. Czy próbowałaś w ogóle wyobrazić sobie tę scenę? Kwestionuję jej naturalność, a przynajmniej naturalność opisu. 
Bohaterowie to również ważna rzecz. Jestem pewna, że za dziesięć lat z łatwością będziesz tworzyć interesujące postacie. Właściwie już teraz widać tego zaczątki. Uważaj jednak, bo łatwo możesz popaść w pułapki. Na przykład obie główne bohaterki mogą stać się zbyt podobne, a przez to stracić własną osobowość. Gdybyś mnie teraz prosiła o wskazanie między nimi różnic, to poza imieniem i (chyba) kolorem włosów, nic mi do głowy nie przychodzi. Spróbuj w przyszłości trochę bardziej różnicować osoby pomiędzy tekstami. Dodatkowo w Twojej twórczości o ile jeszcze dostajemy jakiś obraz głównych bohaterek, o tyle pozostałe postacie stają się już zupełnie bez wyrazu. Może z drobnym wyjątkiem Oleny, która w pierwszym dialogu pokazała nieco własnej osobowości - ale szybko to zanikło. Widać jednak potencjał na tym polu, bo przynajmniej Agnieszka i Maria starają się nawiązać relację z czytelnikiem, budzić w nim pewne emocje. To dobrze. Tylko nie pozwól, by były nieulękłe i obdarzone niewiarygodnymi cechami. Świetnie, że Maria się bała włamywacza. Powinna się bać. A potem zbyt spokojnie i zdecydowanie uznała, że musi iść. Coś mi tu nie pasowało, jakby zachowanie było całkowicie oderwane od sytuacji. Wydaje mi się, że w przyszłości powinnaś zwracać szczególną uwagę na kreację postaci, by nie ustępowały w niczym fabule (która z pewnością będzie na bardzo dobrym poziomie).
Język i styl są u Ciebie nierówne, co jest całkowicie wytłumaczalne ze względu na wiek. Napiszę więcej: masz bardzo bogate słownictwo i dobrze go używasz. Popełniasz jeszcze trochę błędy ortograficzne ("leśną drużką" -> "leśną dróżką"), stylistyczne ("blada twarz spogląda", powtórzenia "patrzę na dłoń (...) wyślizguje mi się z dłoni", a także rzeczy w stylu "nie dając czarnowłosej kobiecie nic do powiedzenia"), czy literówki ("mocnym stoliku" -> "nocnym stoliku"), ale to nie aż tak liczne wpadki. Z interpunkcją też całkiem dobrze (a patrząc na Twój wiek naprawdę wyśmienicie!). Drobne błędy przy zapisie dialogów. Naprawdę chcę Cię pochwalić za ogół. Zazgrzytało mi jedno sformułowanie. "Idę z jakimś facetem" - no naprawdę, słowo "facet" nie brzmi dobrze, szczególnie w stylizacji onirycznej. Przecież to sen, dużo lepiej jest stosować słowa nieuchwytne, ewentualnie neutralne, a nie tak mocno... hmmm... rzeczywiste. Mam nadzieję, że rozumiesz, o czym piszę. Tak czy siak im będziesz starsza, tym większe będą wymagania i tym dokładniejsze będzie wyłapywanie błędów. Ale też Twój język będzie coraz lepszy. Moja rada jest taka, byś brała udział w krótkich ćwiczeniach pisarskich. Na początku ilość wskazanych niedociągnięć bywa wielka, z czasem się zmniejsza. I o to chodzi, czyż nie?
Wracając do języka - nie stosujesz właściwie żadnej stylizacji (poza snem) i wszystkie postacie mówią podobnie do siebie. Możesz spróbować zróżnicować języki mieszkańców odmiennych krain, jeśli nie teraz, to w kolejnych opowieściach. Twoja narracja jest również dość uboga, lecz poprawna. I co się bardzo chwali, różnicujesz długość zdań, w momentach przyspieszenia akcji zmieniając je na krótsze lub nawet na równoważniki. Jedynie cichy śmiech wywołało u mnie błaganie gardła o wodę. Domyślam się, co chciałaś przekazać, ale nie przesadzaj z poetyką. Marii bardzo chciało się pić. Bez nadmiernego tragizmu, dobrze?
Ogólnie czytając Twój tekst, można dać się wciągnąć w przygodę. To ważne, by umieć zaciekawić czytelnika, bo tylko w ten sposób powróci do lektury Twojej opowieści. I choć Szkoła dla Wróżek i.t.p. nie wydała mi się ani odrobinę oryginalna, to później spodobało mi się wykorzystanie kolorów tęczy i kwestia Kluczy. Dla odmiany w "Zaprzysiężonych" kamień mnie niczym nie zaskoczył, podobnie jak samo istnienie wybranych. W moim odczuciu wpisujesz się w konwencję, świadomie lub nie czerpiąc inspirację z książek i filmów takich chociażby jak "Harry Potter". Czy to źle? Niekoniecznie. Dopóki piszesz tylko dla siebie, zupełnie nie ma problemu. Jednak jeśli zaczniesz tworzyć dla szerszej publiczności, powinnaś się czymś wybić, czymś odróżnić.  
Milady westchnęła, wpatrując się w treść listu. Miała nadzieję, że Wstęga Deszczu odczyta go w takim duchu, w jakim powstawał. Owszem, zawierał mnóstwo wytknięć i wskazówek, co należałoby poprawić. Lecz czyż nie taki był cel tego wszystkiego? 
Na koniec pozwolę sobie zebrać najważniejsze wnioski. Czeka Cię jeszcze sporo pracy w szlifowaniu poszczególnych elementów. Musisz na pewno popracować nad opisami i prowadzeniem fabuły, by nie pędziła jak cwałujący koń. Warto również, byś przeczytała jako inspirację kilka pozycji książkowych, w których ukazani są ciekawi i różnorodni bohaterowie. A przede wszystkim ćwicz małe formy. Szkice, fragmenty, pojedyncze sceny. Poprawiaj w ten sposób poszczególne elementy swych opowieści. Widać, że robisz postępy, oby tak dalej. Twierdzisz też, że "Kiedy kolory..." jest już dziełem skończonym, po korekcie i zapiętym na ostatni guzik. Muszę Cię zmartwić... Może już skończyłaś pisać ten tekst, ale nie sprawia on wrażenia bycia gotowym, nawet jeśli domknęłaś fabułę. To nie znaczy, że jest bardzo zły. To po prostu oznacza, że powinnaś mieć wrażenie niedosytu, gdy czytasz własne opowieści. 
Nie jestem pewna, czy o taką ocenę Tobie chodziło. Ale nie chciałam rozkładać każdego z tekstów na czynniki pierwsze, ponieważ uważam, że to jeszcze nie ten etap w Twym pisaniu. Mam jednak nadzieję, że moje słowa będą dla Ciebie przydatne i pozwolą tworzyć w przyszłości opowieści wspaniałe, zachwycające każdego czytelnika. Bo choć może Ci się wydawać, że jestem bardzo krytyczna w swoich uwagach, to musisz też wiedzieć jedno: naprawdę uważam, że masz ogromny potencjał i teraz wszystko, co musisz robić, to nad nim pracować. Życzę Ci powodzenia i nie poddawaj się,
Lady V.

Milady odłożyła pióro i wezwała Sekretarza. Najwyższa pora, by ten list również wyruszył w świat. Jego adresatka zbyt długo już czekała...

3 komentarze:

  1. Och, Milady! Jesteś taka miła, prawie że prawisz mi komplementy i jeszcze uważasz, że mogłabym uważać cię za surową....Śmiałam się przy każdym twoim słowie: nie, cieszyłam się byłoby lepszym określeniem. Tego się właśnie spodziewałam, nie zawiodłaś mnie. Pozwolę sobie na dopowiedzenie twojej recenzji.

    1. Na prawdę nie sądziłam, że fałszywy klucz to zwrot akcji (kiedy to pisałam, nie miałam pojęcia, co to w ogóle jest, ten cały zwrot akcji)
    2. Zdecydowanie nie lubię opisywać miejsc.
    3. Yyyyyyyyyyyy..... co znaczy oryniczny?
    4. Taaaaaak. Mam problemy z poezją w prozie.
    5. Małe formy? Postaram się, aczkolwiek (jeżeli chodzi o ćwiczenia) nie lubię pisać na narzucony mi temat (czasami dlatego, że nie wiem, jak to smakuje grzane piwo, albo nie leży mi tematyka).
    6. Spróbuję się aż tak nie rozpędzać.
    7. Nie chodziło mi o to, że tekst jest DOPRACOWANY, tylko, że się już nie zmieni. I czuję niedosyt, całkiem spory, ale już ponad pół roku pracuję nad samą korektą i po prostu dałam sobie spokój (wiedząc, że i tak już niewiele zmienię). Fragment z Oleną powstał najpóźniej bo na samym końcu (stąd wyprzedzenie innych bohaterów, jeżeli już o to chodzi.
    8. I dziękuję za tą recenzję bardzo, bardzo mocno: jeszcze raz mówię, podobało mi się.
    W.D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wstęgo, byłabym znacznie surowsza, gdybyś Ty była starsza. Wtedy rzeczy, które teraz delikatnie wskazywałam, wywlokłabym i pastwiła się nad nimi. Bwahahaha! Ekhm... Potraktowałam ocenianie Ciebie jako możliwość pokazania kierunków, które prędzej czy później powinnaś obrać, w dowolnej kolejności.
      Część z Twoich komentarzy wymaga wręcz ode mnie odpowiedzi, co też czynię poniżej:
      2. Ćwicz to - jedna z absolutnie podstawowych umiejętności. Już nawet nie chodzi o dokładne opisy, ale choć kilka słów zarysu. Czy rozciągający się pejzaż był górzysty, czy też równina ciągnęła się jak okiem sięgnąć? W przyszłości na pewno stworzę drugi cykl (poza tym o kreacji bohaterów) dotyczący krain i kultur. Uwierz, geografia ma znaczenie.
      3. Oniryczny (nie oryniczny) to związany ze snem, z marzeniem sennym.
      4. Więc musisz się bardziej jeszcze pilnować. Bo większość prozy takiego "poezjowania" nie wybacza.
      5. Spróbuj wybrać jedną scenę własną, którą zawarłaś w trzech zdaniach i rozbuduj ją do całej strony. Przy okazji możesz poćwiczyć opisy, które ze swej natury zwykle spowalniają akcję.
      7. O dopięciu na ostatni guzik - to był cytat z Twego bloga. A to sformułowanie oznacza coś dopracowanego, stąd moja uwaga.

      Cieszę się, że spodobała się Tobie recenzja, mam nadzieję, że także jej oprawa fabularna. Polecam Ci kolejne odcinki cyklu "Od zera do bohatera", kiedy już się ukażą, mogą Ci pomóc z różnorodnymi postaciami ^^ Odcinki te można również polecać znajomym ;)

      Usuń
    2. Można polecać znajomym - jeden z najlepszych tekstów, jakie kiedykolwiek słyszałam.

      Usuń