poniedziałek, 5 stycznia 2015

Refleksje powyjazdowe

Wyjechałam z rodziną na kilka dni w Bory, skutecznie odcinając się od internetu, a tym samym od wielu czyhających na mnie pokus. Nie znaczy to, niestety, że miałam dużo więcej czasu na pisanie, choć zupełnym przypadkiem udało mi się stworzyć pierwszy szkic drabble'a, który teraz poczeka na odrobinę redakcji i być może publikację.

Cóż, nie do końca o tym chciałam pisać.

W trakcie wyjazdu starałam się zgłębić tajemnicę recenzji/krytyki literackiej. Wiadomo, pierwsza książka już czeka na przedstawienie jej na blogu. Okazało się to wcale nie być takie proste, bo korzystałam z wielu pootwieranych jeszcze w domu stron internetowych, próbując uchwycić sedno sprawy. Oto czego się dowiedziałam:
- recenzja i krytyka to nie to samo - pierwsza bazuje na subiektywnych odczuciach, druga na wiedzy literaturoznawczej (niektórzy z kolei uważają te określenia za synonimy)
- recenzje często dotyczą po prostu książek, krytyki zaś mówią o literaturze (albo też tylko o książkach)
- krytyka literacka umarła według jednych, a żyje według drugich
- krytyka literacka powinna wyszukiwać jedynie dobre książki
- należy opisać fabułę, lecz nie należy jej streszczać
- i kilka innych podpunktów.
Doszło do tego, że mimo setek (jeśli nie tysięcy) przeczytanych książek czuję się niekompetentna do pisania krytyki, recenzji czy jak nazwać owo zombie, które żyje i nie żyje jednocześnie. Wiem, że zależy mi na czymś więcej niż zwykłej recenzji publicystycznej w kształcie: "książka jest o tym i o tym, podobała mi się, polecam". Zdaję sobie jednak również sprawę z tego, jak odległa jestem od prawdziwych krytyków literackich, na których jednak wolałabym się wzorować. Najzwyczajniej w świecie obawiam się, czy podołam moim wyobrażeniom o przyzwoitej recenzji. A co jeśli przegapię jakieś odniesienia, które dostrzegą wszyscy inni? Jeśli nie zrozumiem zamysłu autora? Poza tym dlaczego mam pisać tylko o książkach wybitnie wartościowych? Może chcę ostrzec kogoś przed sięganiem po bardzo kiepskie dzieła?
Zalew takich pytań sprawił, że przestałam czytać chwilowo o recenzowaniu. Sięgnęłam po swój kalendarz, w którym mam mnóstwo miejsca na notatki i postanowiłam zaplanować kolejny tydzień. I wtedy dotarło do mnie, jak bardzo kocham pisać ręcznie piórem, nawet te mniej twórcze rzeczy. Pisanie piórem to magia, której nie ma w długopisach, o klawiaturze nie wspominając. Pisanie piórem jest dla mnie momentem intymności, byciem z samą sobą. Chwilą, która aż zaprasza do nas Wenę gotową do działania. Dlatego choć sama zwykle wystukuję coś na komputerze, polecam sięgnięcie czasami właśnie po pióro.

Tak naprawdę ten wpis miał być zupełnie o czymś innym, ale po prostu chciałam się podzielić moimi refleksjami. Następnym razem prawdopodobnie uda mi się umieścić pierwszy artykuł z zaplanowanego cyklu o kreacji bohaterów książek. Tymczasem zapraszam do zaglądania zarówno tutaj, jak i na moje profile na portalach Google+ czy Facebook.
Ja zaś sama zamierzam na dobranoc czytać fantastyczne wpisy na blogu Spisek Pisarzy, który wszystkim gorąco polecam. Jak już wspominałam w poprzedniej notce, to aktualny Blog Miesiąca w moim prywatnym rankingu. Najciekawsze (według mnie) notki postaram się Wam wskazać, zaś tymczasem dobrej nocy.

3 komentarze:

  1. Ja pragnę krytyki i wreszczie jakiejś twórzości, a nie refleksji - działaj! Aczkolwiek wpiscałkiem dobry

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale krytyki dla mojego bloga, pisarskatworczoscwstegideszczu. blogspot. com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zrozumiałam, że dla Twojego bloga ^^
      Tylko chcę to zrobić rzetelnie, a nie napisać trzy zdania na krzyż. Także odrobina cierpliwości :)

      Usuń